2 dni
wcześniej, z okazji Wielkiego Piątku, który dla M jest najzwyklejszym dniem
tygodnia, ale nie dla Z, chociaż o Wielkim Piątku mówi tylko w Wielki Piątek,
padła sugestia, by nie przeklinać z okazji Wielkiego Piątku. Wielka sprawa!
Permanentna
cisza budzącego się dnia na pierwszym planie
Odgłosy walki
w tle
M: Złaź! Ała!
M: AaAaAaAa!
S zostawia ślad
na udzie M.
Drzwi się
otwierają, a przed nimi stoi rozwścieczona postać.
Z: Przestańcie się bić chociaż w te święta!
Z: Chodźcie na śniadanie.
90 sekund później
Z: Przyjdziecie na to śniadanie?!
90 sekund
później
Z: Śniadanie na stole!!!
Wszyscy
siedzą przy stole.
Telewizor wypuszcza
kadry o handlu dziwkami na serbskim targu.
TV: Szesnastka czy trzydziestka?
TV: Nie wiem,
nie chciałbym kupować nieletniej.
TV: To zależy od tego, czy ona chce ciebie.
St: Iksiński powinien sobie kupić kobitę, a nie
motor! Haha!
Z: Myślę, żeby zająć się jedzeniem, a nie
telewizją. Przecież są święta.
St nie
posłuchał.
Z: No, macie po kawałku jajka. Wszystkiego
najlepszego
Pozostałe
życzenia milkną na starcie artykulacji, brakuje bezpośredniego kontaktu, nie
dochodzi do dotyku, liczba spojrzeń w oczy: zero.
Z: A może żurek?
S: przecież wiesz, że nigdy nie jem.
S: Dlaczego ta kiełbasa jest taka twarda?
Z: Bo nie ma prawdziwej.
St: Posprzedawali maszyny do robienia wędlin, to
trzeba kupować.
S: Zaraz mi się nóż stępi.
Z: A może szynkę?
St: No, nałóż mi.
M: Nie, dziękuję.
Po chwili
S: A mnie nie zapytasz?
Z: A chcesz?
S: Nie! Haha!
Z: M, idź do kuchni i przynieś duży nóż, bo nie mam
czym kroić.
Z: Jak ty się ubrałeś? Tę koszulę trzeba
wyprasować.
M: Przecież Ci mówiłem, że dobrze by było, gdybyś
przejechał żelazkiem.
S: No i co z tego!?
M założył T-shirt,
krótkie spodenki i skarpetki nie do pary, więc nikt się nie doczepił, bo nie
było czego prasować.
10 minut
później
M: Dziękuję.
Odchodząc od
stołu, zabrał talerz.
S pojawił się
w drugim pokoju pięć minut po M.
10 minut
później przy stole siedział tylko St, bo stamtąd jest blisko do telewizora.
M przechodzi
ukradkiem przez kuchnię.
Z: M, idź do pokoju i przynieś to, co nie może stać
na stole. Zaraz będzie kawa.
St rusza się
sprzed telewizora. Wciąż jest głodny, więc spacer zajmuje mu tylko chwilkę.
St: We wtorek po pracy przywieź do domu x i y i
zrób X i Y.
S: No
Niespodziewanie
do drugiego pokoju wchodzi Z. To oznacza tylko chęć spełnienia interesu Z.
Z: Jedziemy?
M: Dlaczego patrzysz na mnie?
Z: S wyjeżdża. St jedzie do siebie, więc zostawimy
go po drodze i pojedziemy do B.
M: To kiedy chcesz jechać?
Z: Teraz, tylko się ubiorę.
M: Ok, jeszcze chwilę popiszę.
W oddali
słychać rozmowę Z i St; krzątanina kuchenna; daleko do obietnic wyjazdu za 5
minut, choć to M jest kierowcą. W święta nie trzeba dotrzymywać słowa i
szanować czyjegoś czasu.
St dalej
ogląda tv, niesmacznie komentując wydarzenia, i czeka z półpełnym żołądkiem na
miłą świąteczną obsługę w pełnym wymiarze godzin.
Z kroi ciasto
w kuchni. Zastanawia się, kiedy pójdzie do kościoła, czy obejrzy film ze
zwierzętami i w co się ubierze do B.
S w drugim
pokoju gra na play station i zajada czekoladę, chociaż ciasto powoli wychodzi z
blach. W sumie zaraz wyjeżdża, więc naprawdę wszystko mu jedno.
M w drugim
pokoju siedzi przy komputerze, pisze, słucha muzyki i wierci się na krześle z
tęsknoty, patrząc na nierozpakowaną walizkę.