poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Tragikomediodramat


2 dni wcześniej, z okazji Wielkiego Piątku, który dla M jest najzwyklejszym dniem tygodnia, ale nie dla Z, chociaż o Wielkim Piątku mówi tylko w Wielki Piątek, padła sugestia, by nie przeklinać z okazji Wielkiego Piątku. Wielka sprawa!

Permanentna cisza budzącego się dnia na pierwszym planie
Odgłosy walki w tle

M: Złaź! Ała!
M: AaAaAaAa!

S zostawia ślad na udzie M.
Drzwi się otwierają, a przed nimi stoi rozwścieczona postać.

Z: Przestańcie się bić chociaż w te święta!

Z: Chodźcie na śniadanie.
90 sekund później
Z: Przyjdziecie na to śniadanie?!
90 sekund później
Z: Śniadanie na stole!!!

Wszyscy siedzą przy stole.
Telewizor wypuszcza kadry o handlu dziwkami na serbskim targu.

TV: Szesnastka czy trzydziestka?
TV: Nie wiem,  nie chciałbym kupować nieletniej.
TV: To zależy od tego, czy ona chce ciebie.
St: Iksiński powinien sobie kupić kobitę, a nie motor! Haha!
Z: Myślę, żeby zająć się jedzeniem, a nie telewizją. Przecież są święta.

St nie posłuchał.

Z: No, macie po kawałku jajka. Wszystkiego najlepszego

Pozostałe życzenia milkną na starcie artykulacji, brakuje bezpośredniego kontaktu, nie dochodzi do dotyku, liczba spojrzeń w oczy: zero.

Z: A może żurek?
S: przecież wiesz, że nigdy nie jem.

S: Dlaczego ta kiełbasa jest taka twarda?
Z: Bo nie ma prawdziwej.
St: Posprzedawali maszyny do robienia wędlin, to trzeba kupować.
S: Zaraz mi się nóż stępi.

Z: A może szynkę?
St: No, nałóż mi.
M: Nie, dziękuję.

Po chwili

S: A mnie nie zapytasz?
Z: A chcesz?
S: Nie! Haha!

Z: M, idź do kuchni i przynieś duży nóż, bo nie mam czym kroić.

Z: Jak ty się ubrałeś? Tę koszulę trzeba wyprasować.
M: Przecież Ci mówiłem, że dobrze by było, gdybyś przejechał żelazkiem.
S: No i co z tego!?

M założył T-shirt, krótkie spodenki i skarpetki nie do pary, więc nikt się nie doczepił, bo nie było czego prasować.

10 minut później

M: Dziękuję.

Odchodząc od stołu, zabrał talerz.
S pojawił się w drugim pokoju pięć minut po M.
10 minut później przy stole siedział tylko St, bo stamtąd jest blisko do telewizora.
M przechodzi ukradkiem przez kuchnię.

Z: M, idź do pokoju i przynieś to, co nie może stać na stole. Zaraz będzie kawa.

St rusza się sprzed telewizora. Wciąż jest głodny, więc spacer zajmuje mu tylko chwilkę.

St: We wtorek po pracy przywieź do domu x i y i zrób X i Y.
S: No

Niespodziewanie do drugiego pokoju wchodzi Z. To oznacza tylko chęć spełnienia interesu Z.

Z: Jedziemy?
M: Dlaczego patrzysz na mnie?
Z: S wyjeżdża. St jedzie do siebie, więc zostawimy go po drodze i pojedziemy do B.
M: To kiedy chcesz jechać?
Z: Teraz, tylko się ubiorę.
M: Ok, jeszcze chwilę popiszę.

W oddali słychać rozmowę Z i St; krzątanina kuchenna; daleko do obietnic wyjazdu za 5 minut, choć to M jest kierowcą. W święta nie trzeba dotrzymywać słowa i szanować czyjegoś czasu.
St dalej ogląda tv, niesmacznie komentując wydarzenia, i czeka z półpełnym żołądkiem na miłą świąteczną obsługę w pełnym wymiarze godzin.
Z kroi ciasto w kuchni. Zastanawia się, kiedy pójdzie do kościoła, czy obejrzy film ze zwierzętami i w co się ubierze do B.
S w drugim pokoju gra na play station i zajada czekoladę, chociaż ciasto powoli wychodzi z blach. W sumie zaraz wyjeżdża, więc naprawdę wszystko mu jedno.
M w drugim pokoju siedzi przy komputerze, pisze, słucha muzyki i wierci się na krześle z tęsknoty, patrząc na nierozpakowaną walizkę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz