Kiedy słucham, nie mówię. W ten sposób poznaję.
Widziałem też ją - przypadkiem, bo moje życie towarzyskie składa się teraz z incydentalnych chwil. Usłyszawszy dobrze z zaznaczeniem uśmiechu na twarzy, prawie uwierzyłem. Prawie, bo wiem nieco więcej niż inni spośród tłumu, który ona teraz opuściła. W sumie nigdy w nim nie była, ale pewnie myśli inaczej. Teraz jej życie zwolniło, ale myśli wciąż przyspieszają; znowu biorą udział w wyścigu po nieprzespaną noc i głuchy telefon. Nie do końca wiem, co chciała przez to powiedzieć, ale rozumiem tę oszczędność słów. Są chwile, kiedy przestaje się mówić, żeby zbudować klosz. To sytuacja o tyle beznadziejna, że, odcinając zdrowy rozsądek i wierząc w sukces ucieczki przed światem, zapominamy, że łzy zostają wewnątrz nas.
Ze środową bezbronnością przed obowiązkami, którą powoli wymazuję z twarzy, wyszedłem naprzeciw sklepowi całodobowemu. Zupełnie odrywając myśli od rzeczywistości, zagaiłem do pani siedzącej w okienku, której dotrzymywała towarzystwa krzyżówka. Poprosiłem, podziękowałem, zapiąłem plecak i chwyciłem wodę w rękę. W geście dobrego wychowania rzuciłem do pani słowo dobranoc bez wzajemności, chwilę przed tym, zanim sobie uświadomiłem, że przecież ta kobieta dziś spać nie pójdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz