Wykład był wyjątkowo
niepiśmienny - prezentowanie metody, którą stosuje jedna osoba na sześćset. Ogólne rozluźnienie
(zwane również psychofizycznym) rozlało się na skąpą ilość zajętych siedzeń. Im
dalej od wyjścia, tym więcej lakieru do paznokci. W drugim rzędzie ja, a obok
mnie on – gaduła; zwolennik PiS-u (pozostałe partie odpadają na starcie, więc nie ma dużego wyboru); maniak gier komputerowych; człowiek, który
wciąż pyta, czy mam dziewczynę.
Nawet ja uważam za dziwne fakt,
że tyle potrafię o nim powiedzieć. Nasłuchałem się wielu pustych i
bezpodstawnych narzekań o tym, jak to nie można sobie z nim poradzić; jak to on
wchodzi na głowę. Mój imiennik jest jedną z bardziej inteligentnych osób, jaką
poznałem na gruncie pedagogiki. Chodzi oczywiście o mądrość życiową, nie tę
zakutą, zdaną, zapitą i zapomnianą. Niewątpliwie chłopak należy do grona ludzi,
którzy się wyróżniają. Nie znam osoby, która wygrałaby z Mateuszem, wchodząc z
nim w dyskusję, dlatego nikt nie zadaje mu pytań, nikt nie jest go ciekawy. Nie
jest stereotypowy ani byle jaki. Mimo wszystko jesteśmy zupełnie inni.
Nie czuję się wyjątkowy,
rozmawiając z nim. Zauważam jednak, że moja przychylność do jego osoby jest
odbierana jako coś nienaturalnego. W starciu z ludzką powierzchownością
pozostaje mi tylko uderzać głową o taflę wyszeptanych przez nich słów. Jaki
jest Mateusz? Wykrzyczał mi wiele dissów na polityków; opowiada o
wielokilometrowych wędrówkach (bardzo ważne – wędrówki, nie - piesze wycieczki);
informuje o różnych rodzajach ptaków, które atakują jego balkon bez względu na
porę roku; i, co najważniejsze, pozwala mi poznać to, co nieodkryte – siebie.
Na wykładzie, który większość osób
przesłuchała lub przesiedziała (nie było innej możliwości), padły słowa na
temat Dorosłych Dzieci Alkoholików i ich reakcji na drugiego człowieka. Nagle mój kompan
czterdziestopięciominutowej chwili zapytał mnie: A ty wchodzisz z trudem w relacje?
Spojrzałem na niego. Zerknąłem na
osoby prezentujące temat. Uciekłem wzrokiem za okno w poszukiwaniu nigdy
niewypowiedzianej frazy, choć tak naprawdę byłem przekonany o tym, że pod tym
względem wcale się nie różnimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz