piątek, 19 kwietnia 2013

A ty?


Wykład był wyjątkowo niepiśmienny - prezentowanie metody, którą stosuje jedna osoba na sześćset. Ogólne rozluźnienie (zwane również psychofizycznym) rozlało się na skąpą ilość zajętych siedzeń. Im dalej od wyjścia, tym więcej lakieru do paznokci. W drugim rzędzie ja, a obok mnie on – gaduła; zwolennik PiS-u (pozostałe partie odpadają na starcie, więc nie ma dużego wyboru); maniak gier komputerowych; człowiek, który wciąż pyta, czy mam dziewczynę.

Nawet ja uważam za dziwne fakt, że tyle potrafię o nim powiedzieć. Nasłuchałem się wielu pustych i bezpodstawnych narzekań o tym, jak to nie można sobie z nim poradzić; jak to on wchodzi na głowę. Mój imiennik jest jedną z bardziej inteligentnych osób, jaką poznałem na gruncie pedagogiki. Chodzi oczywiście o mądrość życiową, nie tę zakutą, zdaną, zapitą i zapomnianą. Niewątpliwie chłopak należy do grona ludzi, którzy się wyróżniają. Nie znam osoby, która wygrałaby z Mateuszem, wchodząc z nim w dyskusję, dlatego nikt nie zadaje mu pytań, nikt nie jest go ciekawy. Nie jest stereotypowy ani byle jaki. Mimo wszystko jesteśmy zupełnie inni. 

Nie czuję się wyjątkowy, rozmawiając z nim. Zauważam jednak, że moja przychylność do jego osoby jest odbierana jako coś nienaturalnego. W starciu z ludzką powierzchownością pozostaje mi tylko uderzać głową o taflę wyszeptanych przez nich słów. Jaki jest Mateusz? Wykrzyczał mi wiele dissów na polityków; opowiada o wielokilometrowych wędrówkach (bardzo ważne – wędrówki, nie - piesze wycieczki); informuje o różnych rodzajach ptaków, które atakują jego balkon bez względu na porę roku; i, co najważniejsze, pozwala mi poznać to, co nieodkryte – siebie.

Na wykładzie, który większość osób przesłuchała lub przesiedziała (nie było innej możliwości), padły słowa na temat Dorosłych Dzieci Alkoholików i ich reakcji na drugiego człowieka. Nagle mój kompan czterdziestopięciominutowej chwili zapytał mnie: A ty wchodzisz z trudem w relacje?

Spojrzałem na niego. Zerknąłem na osoby prezentujące temat. Uciekłem wzrokiem za okno w poszukiwaniu nigdy niewypowiedzianej frazy, choć tak naprawdę byłem przekonany o tym, że pod tym względem wcale się nie różnimy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz