czwartek, 5 grudnia 2013

Zacznij od grudnia

Każdy nowy początek musi się dla mnie zacząć od chaosu. Muszę się przekonać, że nie mam nic, żeby stanąć na nogi i spróbować chodzić wśród gęstych traw i ostrych jak brzytwa trzcin. Kilka dni temu minął rok, kiedy kolejny raz dałem sobie szansę. Dobre jej wykorzystanie miało przynieść upragnione szczęście, za którym człowiek podąża, odkąd nauczył się stawiać kroki. Rok temu zacząłem się zakochiwać w zdjęciu bladego przedramienia splamionego czerwoną farbą. To, co nowe, wydaje się atrakcyjne; przyciąga, bo człowiek-tajemnica intryguje, stymuluje wyobraźnię, aż w końcu uzależnia. Zwłaszcza wtedy, kiedy miejscem wydarzeń jest internet. Głód się wzmaga. Potrzeba słów jest coraz większa. Dialog zaczyna być zaawansowaną formą jedności myśli, zainteresowań i uczuć. Lęk pojawia się dopiero po słowach: chcę Cię poznać. Można uciec tylko przed chciałbym. Chcę nie daje takiej możliwości, bo wszystkie meble zdążyły już zmienić swoje miejsce. Po drugiej stronie drzwi czekają drżące ręce, które często chowają się pod dachem kieszeni, i słowa, które zostają już na zawsze zapamiętane - nieulotne... Za internetem chowa się życie. Śmiało napisane wiadomości zostają ułożone w głowie tuzin razy, zanim zostaną wypowiedziane. Ciało drętwieje, mimo że oczy wciąż pałają zafascynowaniem. Są przypadki, w których to panda mieszkająca na kubku przejmuje inicjatywę, bo zaczyna zależeć tak bardzo, że nie wiadomo, czy warto utożsamiać się z tym, co zostało wyartykułowane. W końcu to panda może zostać wyśmiana, nie ja. Czuję się bezpieczniej. 
Choć może się to wydawać absurdalne, tak wygląda prolog do mojej miłości. Akcja gęstnieje, dialogi piszą się same, przez kolejne dni przedziera się tłum bohaterów pobocznych i tych, którzy są zapisani na pierwszej stronie, zaraz pod imionami głównych postaci. Kiedy postanowiłem przesuwać moje meble coraz odważniej, wydarzył się dialog, którego nigdy nie zapomnę ze względu na swą wyjątkowość dla dalszych dziejów Ciebie i mnie:

dlaczego masz czerwone spodnie?
(z zainteresowaniem;cicho, ale stanowczo)

bo zabiłem beczkę pomidorów
(spokojnie, bez zastanowienia, jakby wiedział, że opowiada bajkę)


I choć nasze dni zazębiają się od dziesięciu miesięcy, przestałem je liczyć. Nie jestem kalendarzem. Mogę cofać się w czasie i biec ku przyszłości. Żaden dzień się nie powtórzy. Mamy konkretny początek. Przed nami wciąż jest Wszystko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz