Strach, wstyd, co ludzie powiedzą? – nasuwają mi się na
myśl, kiedy zastanowię się nad współczesnym postrzeganiem wizyty u psychologa.
Trochę to dziwne, bo to skądinąd lekarz, choć ten zawód jest postrzegany raczej
jako podwórkowe donosicielstwo – wizja krwiożerczego sąsiada, który pamięta
każdą wizytę i opowiada wokół o wszystkich usłyszanych problemach z
rozróżnieniem trudności Iksa i orientacji seksualnej Igreka.
Zawsze sobie powtarzam, że mam
szczęście do ludzi. Nie inaczej – zainspirowało mnie doświadczenie. Mieszkając
ze studentem psychologii, zgodziłem się na badania, które zajęły kilka godzin z
mojego tygodniowego grafiku. Pomogłem mu zaliczyć przedmiot, z drugiej strony
była to inna forma poznania. Ba!, właśnie wtedy tak naprawdę się poznaliśmy.
Najważniejsze było rzecz jasna to, żebym wyepitetował siebie. Chodziło mi o
werbalne wyrażenie tego, co siedzi mi w głowie. Nie od poprzedniego dnia, nie
od roku wstecz, ale od zawsze. Mimo że moje zaufanie do kolegi było strasznie
ograniczone (adekwatnie do empatii, która ulegała w nim rozkładowi od dziecka),
zrobiłem to dla siebie, bo, jak mówi na mój temat jeden z punktów,:
Jest niewrażliwy na krytykę ze strony innych i raczej nie bierze sobie
do serca tego, co mówią i sądzą o nim inni.
Wbrew pozorom nie jest to łatwe,
jeżeli chce się poznać prawdę o sobie na podstawie gotowych arkuszy i
obserwacji, przy jednoczesnym niezdradzaniu wszystkiego. Nie da się. Wyższy
pułap odwagi osiągnąłem po dwóch głębszych łykach wody, bo pytania rzucane na
twarz rozpalały rumieńce i oblewały zimnym potem. Dzieciństwo, seks, fobie, rodzina. Pytania-rzeki w
jednozdaniowej odpowiedzi. Nawet prawda usłyszana w jednej chwili z własnych
ust brzmi inaczej niż ta sama, ale układana przez lata w głowie. Są jednak i
takie informacje, które na drodze indukcji podkopują dotychczasowe mniemanie o
sobie:
Jest raczej przystosowany, choć może mieć problemy z zadaniami, jakie
stawia przed nim dorosłość.
Mimo wszystko nie zaliczyłbym do
przyczyn powyższej konkluzji duszy nieśmiertelnego dziecka, unikania czapki
zimą i jedzenia słodyczy na śniadanie. W walce z okresem 18+ jestem
zahartowany, w końcu to już piąty rok pojedynku z właściwościami upływającego czasu. Najbardziej urzekło mnie to, że
kilka kartek papieru w ręku całkiem inteligentnego faceta potrafi potwierdzić:
Posiada zróżnicowaną
osobowość, w zależności od osób i sytuacji reaguje w inny sposób.
Nie śmiem twierdzić, że jest to
coś odkrywczego. Prawdziwe Problemy zaczynają się chyba w miejscu, w którym
traktujemy człowieka jako człowieka, a nie jako A i B; kiedy nie zauważamy
różnic; kiedy nie dostosowujemy się do sytuacji, a pozwalamy upływać czasowi,
mocno stąpając po utartym schemacie NO PEOPLE.
Co do tego? Jestem konserwatywny
w działaniu, brakuje mi zmysłu przywódczego i przejawiam niekonwencjonalne
schematy myślenia. A raczej nie wiadomo, bo badania, na których się opieram,
mimo że są rzetelne, dotyczą mnie sprzed dwóch lat. Trudno uchwycić źródło
zmian, bo ich przewodnikiem jest ewolucja. Rewolucja pozostaje dla tych, którzy
bardzo chcą, ale nie wiedzą, czy wystarczy im siły, by walczyć z własnym „ja”
na papierze i wobec kilkuset pytań.
Jednego jestem pewien, dlatego, że to
czuję, wiem i daję temu wyraz w momentach o nietuzinkowym znaczeniu:
Może być kłótliwy i w szczególnych sytuacjach naginać zasady, by
walczyć o coś ważnego.
przejawia niekonwencjonalne schematy myślenia - uwielbiam tę Twoją cechę <3
OdpowiedzUsuń