Przewidywalność mojej pracy jest dokładnie taka sama jak to, że słońce wschodzi i zachodzi, a potem znowu wschodzi i (...) wschodzi. Wczorajszy późny wieczór miał być bardziej spokojny niż zwykle, bo na wiele minut deszcz, błyskawice i grzmoty zatamowały napływający ruch. Znalazło się jednak trzech śmiałków, którzy przerwali popołudniowo-wieczorną rutynę, wbiegając mokrzy od stóp do głów i nie mogący złapać oddechu, wołający o pomoc. Choć jest już ciszej, lżej i rzadziej w powietrzu, ja wciąż się zastanawiam, czy ich bieg i przemoczone ubrania oraz mój telefon uratowały nieznane nam życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz