To jeszcze nie jej czas, a już
zewsząd słychać: „jest za zimno”, „kiedy będzie wiosna?”, „nic mi się nie chce”.
Niespełniająca się nadzieja coraz bardziej zaczyna kłuć słowami moje uszy i
nawet nie muszę ruszać się z krzesła. Ulica to co innego, bo ludzie dojrzali
(często tylko z nazwy) są permanentnymi propagatorami krytyki życia, swojego stanu
zdrowia i zbyt dużej ilości śniegu na chodnikach, choć z pełną świadomością
omijają w tych niepochlebnych rozważaniach podeszwy swoich butów. Nawet, jeżeli
miałyby być faktycznym i jedynym powodem urazów czy braku stabilności. Nikt się
nie przyzna, że jednak to problem wrodzonego racjonalizmu i stereotypowego narzekania,
które dodaje animuszu do dalszego gaworzenia pozbawionego sensu.
Chciałoby się po prostu wyjść,
ale prezenterka wczorajszo-wieczornej prognozy pogody powiedziała, żebyśmy
zamknęli się w czterech ścianach. Chciałoby się wstać z łóżka, ale lekarz powiedział,
żeby nie ruszać się z niego na krok, więc nie wykonujemy ruchu nawet do
łazienki. Chciałoby się pobiegać, ale jednak za zimno, mimo że sobie obiecaliśmy.
Chciałoby się, owszem, ale wyłącznie na niby, bo przecież wiosna nie przyjdzie.
Już nawet prognoza pogody nie jest w stanie zaopatrzyć nas w gigantyczną
strzykawkę nastroju z symbolem: +.
Nie chce się podciągnąć rolet do
góry. Nie ma za czym tęsknić. Obiekt wielogodzinnego czekania zniknął równie
niespodziewanie jak kamfora, choć nigdy go nie było, bo zawsze wraca się do
tego samego, który nigdy nie będzie. W obliczu przełomowego (zimowo-wiosennego)
zagubienia jesteśmy w stanie usprawiedliwiać się ze wszystkich małych, ale
ciężkich grzechów i możliwie przed każdym Dobrym Duchem, który nie karci, bo
próbuje zrozumieć.
Z tych myśli z niesłychaną
łatwością kiełkują absurdalne plany nowego sposobu życia, np.: regionalny
kosmopolityzm. Zostawię to, bo tu nic ciekawego nie ma. Zostawię to, bo tu
wszyscy się znają. Nie ma tu nikogo, wyjadę, najpierw za najbliższą granicę
miasta, a potem się zobaczy. I tak przemierzę wszystkie regiony Polski w poszukiwaniu czegoś, czego nie dostanę nigdzie, bo ja sam nie wiem, co to takiego. I to
wcale nie wiosna, bo ta jest wszędzie i co roku ma swój jasno wyznaczony czas.
I nagle się staje. Zawsze się
staje. Wreszcie przychodzi 21 marca i życie staje na głowie. Wychodzimy, mimo dziesięciostopniowego
mrozu, bo przecież jest wiosna. Wstajemy z łóżka i idziemy do sklepu mimo
czterdziestostopniowej gorączki, bo przecież jest wiosna. Biegamy rozochoceni faktem
zakomunikowanym w kalendarzu i stęsknieni za świeżym powietrzem, bo przecież
dziś dwudziesty pierwszy dzień marca. I jedyną rzeczą, za którą tęsknimy, nie
jest człowiek. Nie mamy nawet czego sobie wybaczać. Nie możemy się doczekać 21
czerwca, bo wtedy będziemy jeszcze bardziej szczęśliwi. Palące słońce, plaża i
jezioro są bardziej atrakcyjne niż wiosenne kwiaty. A potem spadniemy z
wysokiego konia prawdy i znów zaczniemy kuśtykać, potykając się najpierw o
kolorowe liście, których nawet nie zauważymy, a potem wpadniemy w zaspę
wyraźnie odczuwalnej bieli śniegu. I tak w kółko.
Ludzie zaczęli przypominać stado
człowieków* pierwotnych, których życie kręci się tylko wokół pór roku, a ich humor
zależy od funkcjonowania lub nie w harmonii z nimi. Chyba już czas, by stanąć
na wyższym stopniu podium darwinowskiej ewolucji, machając ręką na znak
zwycięstwa i trzymając w niej swoje życie.
Jak bardzo jestem odklejony od
rzeczywistości, którą ludzie malują sobie każdego dnia na szaro, przypomniał mi
dziś owad. Idąc ulicą, tą samą od wielu miesięcy; tą, która niedawno temu
zaatakowała mnie warstwą śniegu spadającą z dachu, niespodziewanie usiadła mi
na nosie mucha. Nie muszę chyba wspominać, że instynkt ucieczki jeszcze się w
niej nie obudził, więc z przyjemnością pomogłem jej zniknąć. I wtedy…nie, nie
stał się cud. Po prostu wyartykułowałem coś, co rzadko sobie mówię. Na szybszą
jazdę, więcej ludzi na ulicach i przebiśniegi jeszcze trochę muszę poczekać, ale nie muszę
czekać na to, by uprzytomnić sobie, że wiosna jest każdego dnia we mnie.
*Niepoprawność gramatyczna jest
wprost proporcjonalna do niepoprawności życiowej.
Wiosna już za 4 godziny więc jest powód do radości, a to jaka będzie w przyrodzie jest nie ważne, bo stan emocjonalny człowieka potrafi rozgrzać największy chłód. Tak więc pora rzucić zimową melancholię i obudzić w sobie życie, nie myśląc o nadchodzącej jesieni. Po prostu żyj chwilą...
OdpowiedzUsuń