Szanowny Święty Mikołaju,
Mam na imię Mateusz, mam 22 lata i 87 dni, niestety
nie zdołam podzielić godziny na drobne. W każdym razie pragnę Ci zaznaczyć, że mój list będzie trącił Oskarem. Ty
wiesz, o kogo chodzi. W sumie nawet ja mam swoją ciocię Różę, która mi kazała do Ciebie napisać, choć
nie wierzę w Ciebie ani Twoją brodę.
Nie będę prosił o nową mamę, bo przecież nikt nie
ma takiej, która wysyła pocztą karton ciastek do dużego miasta, która grozi
teleportacją zimowej czapki i która cztery dni z rzędu zarzeka się, że zrobi przelew,
choć wcale tego nie robi.
Nie będę prosił o brata, bo nikt nie ma takiego,
który dzieli swoją radość na kilkoro, który skacze do oczu, kiedy humor mu na
to pozwoli i takiego, który beknie przy stole, zostawiając brudny talerz przed
czyimś nosem.
Nie będę prosił o Przyjaciela, bo nie ma takiego, z
którym można na Wigilię pić wysokoprocentowe wino i zagryzać je skrzydełkami z
KFC, a na deser zjeść górę słodyczy za dwie dychy.
Nie będę prosił o Bliźniaka, bo nie ma takiego, który
ogarniałby kogoś innego, nie ogarniając siebie, z którym można by było sypać się śniegiem wśród ludzi tak, jakby nie było
nikogo wokół i takiego, który mierzy wzrokiem te same pośladki, co jego jednojajowy
odpowiednik.
Nie będę prosił o pieniądze, bo przecież żyję.
Nie będę prosił o zdrowie, bo na razie mi
towarzyszy, a odebrać mogę je sobie sam, chodząc z gołą głową, kiedy język przymarza
do szyby.
Nie będę prosił o ubranie, bo przecież nie masz
pojęcia, gdzie się ubieram.
Nie będę prosił o nowe, wypasione słuchawki, choć
świat muzyki stracił swoją intymność.
Nie będę prosił o kalendarz Pawlikowskiej na
przyszły rok, bo, póki co, są ludzie, którzy darzą mnie dobrym słowem.
Nie będę prosił o wycieraczkę do pokoju, bo muszę
nauczyć się sam, że buty zostawia się w korytarzu.
Nie będę prosił o górę słodyczy, bo kupuję je,
kiedy tylko zechcę.
Nie będę prosił o kolejną płytę, która uzupełniłaby
od połowy pusty stojak, bo mój gust wciąż się zmienia.
Nie będę prosił o książki, bo te same trafiają w
moje ręce, nawet jeżeli muszę stanąć na palcach, by je sięgnąć.
Nie będę prosił o samochód, bo, mimo obrzydliwego
mrozu, pięknie jest się poślizgnąć na oczach zdezorientowanych przechodniów.
Nie będę prosił o parę zakochanych we mnie źrenic,
bo skończy się czekanie, a ja nie docenię tego gestu, sugerując, że
mechanicznie skróciłeś życie mojej samotności.
Święty Mikołaju, dziś sobie odpocznij. Spełniaj marzenia
innych dzieci.
Całusy,
Mateusz
Mateusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz