sobota, 29 grudnia 2012

"By każdy dzień znaczenia więcej miał"

   




   Kilkadziesiąt litrów zielonej herbaty; nieprzespane noce tylko po to, by obejrzeć wschód słońca; kilka reklamacji, bo buty nie wytrzymały presji ciekawości świata; 10 kilogramów mniej; powrót do pasji z wczesnego dzieciństwa, która wtedy była całym życiem; porzucenie wymarzonego kierunku studiów; odnalezienie siebie; prasowanie koszul w końcu przestało być życiową udręką; jeszcze bardziej muzyka; walka z dziekanatem; obrona pracy licencjackiej w trampkach; Ludzie, którzy są i których pamiętam, bo każdy coś po sobie pozostawił albo wciąż coś daje do zrozumienia. 


   To reprezentatywny bilans mijającego roku. Strach pomyśleć, ile szczęścia będzie mi dane odczuć od momentu przekroczenia magicznej (dla wielu) granicy 1 stycznia, skoro lista mieści już ponad pięćdziesiąt myślników. Myślę, że to będzie strasznie trudne, ale tylko z jednego powodu - cierpliwość wymyka się z nawiasu, w którym ją uwięziłem. Ona chce coraz więcej, coraz szybciej, coraz bardziej intensywnie. Istnienie tego bloga zależy tylko od Ludzi, którzy mnie inspirują, którzy są obok i których spotkałem w Bydgoszczy w mniej lub bardziej przypadkowych okolicznościach. I, oczywiście, od tych, którzy dopiero będą. 


Myślę, że to również odpowiedni moment na ten wiersz, pisany przeze mnie w dziewiętnastą noc listopada.


Poznawczy maraton czasu 

Już czas
zdjąć płaszcz,
który zasłania werandę duszy
i
zacerować dziurawe skarpety
obnażające korzec słabości.

To czas,
by zdjąć buty,
rozwiązując najbardziej zagorzałe piórka na świecie,
które zawsze chodzą parami.

Czas
wyprasować niepokorną koszulę
i
postawić spodnie na kant,
żeby nie dać poznać po sobie
wszystkojedności.

Czas
włożyć rękawiczki,
by ukryć krótszą niż zwykle płytkę paznokcia
po nieprzespanej nocy
z ręką pod mokrą poduszką.

Czas
umyć zęby,
by nikt nie zobaczył,
jak biel zmienia kolor w pochodny jej odcień,
odrzucając skupioną uwagę,
z którą nie może się mierzyć żadne inne pragnienie.

Czas
pozbyć się włosów,
które przyrosły od ucha do ucha w kształcie jednej z samogłosek,
by wprowadzić pozory świeżości
do myśli bezosobowych quasi-rozmówców.


Czas
zmienić kolor oczu,
by porzucić niewygodne przyzwyczajenia
i
spojrzeć na świat jeszcze raz.

Najwyższy czas
ubrać się w prawdę,
pościelić przeszłość
i
złamać klucz w drzwiach,
które ukrywają bezradność haftowaną, co noc, sztucznym pedantyzmem.

Dziś czas,
by wyjść i wrócić nazajutrz
z bilansem osobistych porażek
utopionych w kąpieli.

Już czas
otworzyć okno
i
serce 
na nieznane Nowe


1 komentarz:

  1. Cześć, Mateusz :)
    Podoba mi się ten wiersz, a zwłaszcza ten jego fragment:
    ,,Czas
    włożyć rękawiczki,
    by ukryć krótszą niż zwykle płytkę paznokcia
    po nieprzespanej nocy"

    Bycia sobą nie można odkładać na jutro, bo jutro jest już dziś.
    Z czasem się zapomina, jak to jest być sobą - maski lubią wrastać w twarz i ciężko je później oderwać...

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń